Sześć homilii Wszystko za wszystko ks. Tomasz Jaklewicz Przypowieści o skarbie i o perle opowiadają o ludziach, którym poszczęściło się w życiu. Dziś Pan Jezus posłużyłby się być może opowieścią o człowieku, który wygrał milion w totka. Myśl o bogactwie, które spada nagle na człowieka, przemawia do wyobraźni. Zaczynamy śnić o willi z basenem, o wczasach na Karaibach, Bóg wie, o czym jeszcze. Zastanawiam się, czy królestwo Boże to wartość, która jest w stanie nas tak mocno zainspirować? Czy pragniemy Boga z tą samą siłą, co pieniędzy? Czy w ogóle Go pragniemy? Obaj odkrywcy z przypowieści sprzedali wszystko, co posiadali, aby posiąść jeden skarb. Wszystko. W obu przypadkach jest to słowo. Postawili na jedną kartę. Zainwestowali. Bez bezpiecznej sumki na boku. Jest w tym jakieś szaleństwo, zauroczenie, brawura. Może dlatego przegrywamy, bo brakuje nam takiej odwagi? Obie przypowieści pokazują, że budowanie życia na Bogu ma swoją cenę. Tak, w Boga trzeba w pewnym sensie zainwestować. Co? Swoje życie po prostu, czyli czas, siły, zdolności, a czasami także zdrowie czy pieniądze. Św. Paweł wyznaje: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa” (Flp 3,8). Jak refren powraca tu niepokojące słowo: „wszystko”. Dlaczego tak trudno nam uwierzyć, że stawiając na Boga, zyskuję wszystko? Może dlatego, że to nie jest takie oczywiste. Wiara ma smak ryzyka. Nie ma nic wspólnego z wyrachowaniem. Kiedy odkrywa się żywego Boga, wszystko inne traci na wartości. O tym mówią obie przypowieści. Ich decyzja jest jakby spontaniczna, płynie z doświadczenia, z przeżycia Boga jako Najwyższego Dobra. Powiedziane jest, że jeden z bohaterów przypowieści podjął decyzję „uradowany”, dosłownie „z radości”. To ważny szczegół. Jeśli w religii zabraknie radości, trudno o wielkoduszność. Różnica między dwiema przypowieściami jest taka, że człowiek, który odkrył skarb w polu, dokonał tego mimochodem, przypadkiem. Zaś ów kupiec poszukiwał pereł, być może wiele lat, aż w końcu znalazł tę najcenniejszą. Każde nawrócenie, odkrycie Boga jest ostatecznie łaską. Bóg sam wybiera czas, miejsce, sposób. Jedni szukają wiele lat, aż w końcu odkrywają perłę. Inni nie szukają wcale, a nagle odnajdują skarb. Nie ma tu schematów. Nie ma co porównywać. Żeby tylko nie przeoczyć tego momentu. Grecy nazywali go kairos – chwila szczęścia, olśnienia, zachwytu w odróżnieniu od czasu zwykłej monotonii, rutyny, codzienności (chronos). Gdybym przez roztargnienie czy głupotę zgubił los z trafioną szóstką, nie darowałbym sobie tego. Gdybym przez roztargnienie czy głupotę przeoczył swój kairos… Nie daj Boże!Trafienie "szóstki" w totka to dopiero początek. Rekordowa nieodebrana wygrana padła w 2011 roku w Georgii. o tyle spóźnienie się z odbiorem ledwie o parę dni musi boleć. W takiej Trafienie szóstki w totka może przysporzyć bólu głowy. 16 lipca w Gdańsku ktoś wygrał 12 mln takich pieniądzach mieszkańcy Nowego Portu, dzielnicy Gdańska, mówią chętnie. I nawet z pewnym rozmarzeniem...- On gdzieś tu musi mieszkać - siwowłosy pan Marian zsiada z roweru, którym podjechał pod spożywczy przy ul. Wyzwolenia 28 w Nowym Porcie. - Od poniedziałku rozglądam się po twarzach na osiedlu, myślę, na kogo trafiło... Niech pani popatrzy na te bloki. Mieszkania po 40 - 50 metrów, małe pokoje, kuchnia. Wielu spłaca kredyty, szuka lub już nie szuka pracy, zarabia grosze albo liczy każdą złotówkę na emeryturze. Aż tu nagle ponad 12 milionów! Człowiek musi być w szoku...W szoku jest także Ewa Kawińska, która w osiedlowym sklepie sprzedała w ostatnią sobotę szczęśliwy los za trzy złote. Na losie ktoś długopisem skreślił liczby, znane z popularnego przed kilkudziesięcioma laty programu telewizyjnego dla młodzieży - 5, 10, 15. Dołożył 3, 13 i 33. Trafił szóstkę, wygrywając rekordową, jak na Gdańsk, i jedną z najwyższych w Polsce kwotę: złotych. Nawet po odliczeniu dziesięcioprocentowego podatku szczęściarzowi pozostaje do wydania ponad 11 mln 368 tysięcy złotych. Sporo. Nic więc dziwnego, że w Nowym Porcie aż huczy od domysłów, kim jest ów tajemniczy Ktoś, kto wygrał tak oszałamiającą sumę, nie podzieli się informacją o wygranej ze światem - kręci głową pani Ewa z kolektury. - Jest się o co bać...- Raczej doradzamy w tej kwestii powściągliwość - wyjaśnia rzecznik Totalizatora Sportowego Piotr Gawron. - Trzeba się poważnie zastanowić nad konsekwencjami. Jeśli wygrywający sam się nie pochwali, to z naszej strony gwarantujemy mu pełną anonimowość. Spotkanie z posiadaczem szczęśliwego kuponu nie jest rejestrowane, dane przekazujemy jedynie do urzędu totalizatora dodaje, że w Polsce nie przyjęły się nowinki rodem z USA, gdzie posiadacze szczęśliwych losów stają się bohaterami masowej wyobraźni. Również ostatni przypadek z Wielkiej Brytanii powinien dać do myślenia zwycięzcom, marzącym o pięciominutowej sławie. Małżeństwo Weir, które kilkanaście dni temu wygrało w loterii EuroMillions ponad 161 milionów funtów (ponad 725 mln zł) i oznajmiło o tym w mediach, musiało salwować się ucieczką do Hiszpanii po tym, jak pod ich adresem zaczęły napływać setki listów z prośbą o pomoc również polscy milionerzy. We wrześniu ubiegłego roku wieś Wydminy koło Giżycka opuścił niejaki Ryszard M., wcześniej utrzymujący z tysiączłotowej renty żonę i troje dzieci. Kiedy wieść o wygraniu przezeń 13,3 mln złotych zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, do Wydmin zjechali nie tylko dziennikarze, ale także dwaj ogoleni na łyso panowie w bmw. Przerażony rencista spakował się i w nocy wyruszył z najbliższymi w przezornych trzyma wygraną w tajemnicy. Skutecznie. Do tej pory nie wyszło na jaw, kto w kwietniu ubiegłego roku wygrał w Elblągu największą w historii polskiego totalizatora kwotę złotych. Anonimowość zachował również mieszkaniec (mieszkanka?) Gdyni - zdobywca ponad 17 mln złotych w styczniu 2008 r. Tajemnicą pozostało też, kto w maju 2011 roku wygrał w podłódzkich Grotnikach 7 mln 200 tys. na skreślenie sześciu szczęśliwych numerów jest, szczerze mówiąc, niewielka. Wynosi jeden do prawie czternastu milionów. Oczywiście zdarzają się cuda, jak ten w Olsztynie, gdzie pewien mężczyzna dwukrotnie - 26 sierpnia 1995 oraz 6 września tego samego roku trafił szóstkę i wszedł na stałe do historii polskiego lotka. Czy tak samo będzie z kolekturą w sklepie w Nowym Porcie?We wtorek od godziny 7 rano do sklepu przy ul. Wyzwolenia 28 wchodzą kolejni optymiści. Wprawdzie według badań socjologów typowy gracz jest mężczyzną w średnim i starszym wieku, który wie już, że dzięki talentowi i pracy nie dorobi się majątku, do kasy kolektury w Nowym Porcie podchodzi tyle pań, co i panów. Pani Renata przynosi kupon, wypełniony przez męża. - Gramy od lat 70. - opowiada. - Dawniej mieszkaliśmy na wsi i trzeba było jechać do kolektury w Tczewie. Kiedyś nie chciało się nam ruszać z domu ze względu na pogodę. Sprawdziliśmy później kupon i okazało się, że fortuna umknęła nam sprzed nosa. Wyobraża pani to sobie? Teraz już nie ryzykujemy - gramy co naprawdę robią z pieniędzmi milionerzy z Totalizatora? Przed kilkunastoma laty tygodnik "Przegląd", opierając się na szczątkowych danych (większość osób nie chciała z oczywistych względów rozmawiać z dziennikarzami), napisał, że pieniądze z wygranych są wydawane przede wszystkim na mieszkania i samochody. Niektórzy rozkręcają drobny biznes, większość nie rezygnuje z pracy. Niewielu spełnia marzenia o dalekich podróżach...Zdarzają się, niestety, spektakularne katastrofy finansowe. Pewne małżeństwo z Kujaw, które przed 30 laty wygrało równowartość dzisiejszego miliona złotych, kupiło córkom mieszkania, a teraz bez szans na wdzięczność dzieci gnieździ się z synem na 23 metrach kwadratowych i korzysta z pomocy MOPS. Z pieniędzmi pożegnał się też pracownik dawnej gdańskiej rafinerii, który wygrał pół miliona złotych i zainwestował w kupno drogich samochodów. Wszystko stracił przez najbardziej bezpieczne są wygrane nieprzekraczające miliona złotych. Można je wydać na rzeczy najpotrzebniejsze - mieszkanie, auto, spłacenie kredytów. Im większa wygrana, tym większy Gawron ujawnia, że Totalizator Sportowy w "pakiecie" z wygraną przekazuje graczowi numery kontaktowe do zaufanego psychologa i doradcy finansowego. Jednak już tylko od nowego milionera zależy, czy z tych numerów skorzysta. Na pytanie, co mógłby mieszkaniec Gdańska zrobić z 11 milionami i 368 tysiącami złotych, analityk z Open Finance Bernard Waszczyk odpowiada pytaniem: A kto wygrał? Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Jeśli jest to osoba starsza, w wieku 50 - 60 lat i więcej, to nie ma co ryzykować. Należy rozdzielić pieniądze na kilka banków, wpłacić na lokaty i obligacje skarbowe Ministerstwa Finansów. Oprocentowanie nie jest duże, sięga od 4 do 6 proc. rocznie, ale przy takiej kwocie można bezpiecznie utrzymać się z odsetek. Myślę, że 500 tysięcy złotych rocznie wystarczy na całkiem godziwe życie. A kapitał zostaje...Inne rady analityk finansowy kieruje do ludzi młodszych. Tu jednak wiele zależy od charakteru, wykształcenia i priorytetów takiej osoby. - Oczywiście, najpierw trzeba spłacić wszelkie zobowiązania, kredyty, wzięte np. na mieszkanie - tłumaczy Bernard Waszczyk. - Resztę należy zainwestować w przyszłość. Optymalne rozwiązanie to własna firma, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Jeśli ktoś nie czuje się przedsiębiorcą, powinien także podzielić pieniądze, ale ulokować je nieco bardziej agresywnie - jakieś 30 proc. w akcje, reszta w obligacje i na warto kupić, ale tylko na własne potrzeby. Zabezpieczeniem może być również złoto. Wśród pracowników Totalizatora Sportowego krąży opowieść o pewnym telefonie. Zadzwonił dyrektor hospicjum, działającego "gdzieś w Polsce".- Chciałbym się dowiedzieć, czy ostatnio padła wygrana w wysokości około złotych? - Taka wygrana padła w... - odpowiedziano, zgodnie z prawdą dyrektorowi. - A o co chodzi?- Właśnie z mojego biura wyszedł starszy pan - rzekł dyrektor. - Powiedział, że wygrał szóstkę w lotka. Jest już na emeryturze, ma mieszkanie, samochód, żyje całkiem godnie. Postanowił więc przekazać wygraną na rzecz hospicjum. Pieniądze przyniósł w Wiesław Baryła, psycholog społeczny, nie dziwi się tej opowieści. Już dawno temu stwierdzono, że obdarowywanie innych, jeśli ma sens - daje czy zostawienie sobie tak dużych pieniędzy daje szczęście? - Podejdźmy do tego inaczej - tłumaczy psycholog. - Brak pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb może unieszczęśliwić człowieka. Z kolei nagłe pojawienie się tak dużej kwoty to "słodki kłopot". Zwłaszcza dla osoby bez doświadczenia w zarządzaniu finansami. 99 proc. społeczeństwa dysponuje kwotami nie większymi niż kilkadziesiąt, góra kilkaset tysięcy złotych. Aż tu nagle pojawia się pełna abstrakcja - niewyobrażalna góra pieniędzy. A wraz z nią stres - co z nimi zrobić? Wydamy jeden, góra drugi milion, mamy dom, samochód, ubrania - i co dalej? Jak zabezpieczyć się przed ich utratą? Zadajemy sobie pytanie - o co chodzi w życiu, które - niezależnie od tego, ile zostawimy na koncie - przecież musi się skończyć. Stresuje także tajemnica i problem, czy mówić, że nagle zostałem milionerem. Strach o bezpieczeństwo własne i rodziny. Oczywiście można sobie z tym poradzić... W takiej sytuacji trzeba mieć wokół siebie osoby, którym można zaufać. Przeważnie to rodzina jest instytucją, pomagającą oddzielić stres. Warto więc podzielić się informacją o wygranej z najbliższymi...Jeśli mamy satysfakcjonującą pracę, nie powinniśmy z niej rezygnować. - Zło wynikające z bezrobocia nie wiąże się jedynie z brakiem pieniędzy - tłumaczy dr Baryła. - Sam brak pracy, która zajmuje trwałą część życia, jest złem. Ogranicza nasze kontakty z ludźmi, naturalną więc, że multimilioner z Gdańska przyszedł dziś do pracy. Siedzi przy sąsiednim biurku. Może od kilku dni jest trochę bardziej zamyślony i zestresowany. No cóż, ma pewien kłopot... Darmowe Automaty W Kasynie 2023. Zawiera cztery różne plany Gry o nazwie Zielony Plan, takich jak mnożnik Leoparda. : Ponieważ Royal Panda jest zarejestrowana i licencjonowana na Malcie, że ma wszystkie inne standardowe akceptowalne opcje płatności. Załóżmy, że PayPal jest jednym z najbardziej zaufanych procesorów płatności online
Przecież nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie - trochę dreszczyku emocji, niewielkie ryzyko... No, a jeśli bym wygrał lub wygrała, to dopiero zaczęłoby się życie... takie naprawdę! Różnie próbuje się opisać mentalność i styl życia współczesnego człowieka. Ostatnio natknąłem się na jedno, które wydało mi się niezwykle trafne: "fast food, fast car, fast sex" co można przetłumaczyć: "szybkie jedzenie, szybki samochód, szybki seks". Dodałbym jeszcze jedną przydawkę dla dzisiejszego stylu życia: "fast money" czyli szybkie pieniądze. Są różne sposoby na ich zdobycie. Np. kariera w firmie, która oferuje wysokie zarobki. Ale czasem i to nie wystarcza. Żeby jeszcze przyspieszyć zdobycie kasy można się piąć... po ludziach. Według prostej zasady: cel uświęca środki. I wtedy znika opór przed podkładaniem świń, kopaniem dołków pod innymi czy traktowaniem ich jak przedmioty, które można wykorzystać. Jednym słowem: wyścig szczurów w pełni. W bardziej "humanitarnym" wydaniu może to być po prostu praca w korporacji. W takiej organizacji, która staje się wszystkim. Już nie tylko miejscem pracy, ale i odpoczynku i nawiązywania różnych, często niezdrowych relacji. Innym sposobem na zdobycie szybkich pieniędzy są, a może raczej były, kredyty, bo dziś banki wcale nie chcą ich już udzielać tak chętnie, jak jeszcze kilka lata temu. Dawniej droga do stabilizacji finansowej wiodła przez kolejne etapy. Najpierw pierwsza, zazwyczaj kiepsko płatna praca. Po kilku latach pierwszy, wymarzony samochód - najczęściej "maluch". I stopniowo, stopniowo dochodzenie do pierwszego mieszkania, pierwszych oszczędności itd. Dziś wszystko to można mieć od razu, korzystając z hipotek, kredytów itp. Nie chcę, żeby brzmiało to jako pochwała PRL-u. Nie! Ale jednak proces stopniowego dochodzenia do posiadania czegoś w życiu był wychowawczy. Uczył pokory. Uczył, że nie można mieć wszystkiego. Dzisiejszy świat mami ułudą: weź odpowiedni kredyt, znajdź odpowiednio dobrze płatną pracę, albo znajdź instytucję finansową, która dokona cudu z Twoimi pieniędzmi, a... będziesz miał wszystko. Jest jeszcze jedna pułapka. Dla mas. Dla ciebie i dla mnie - TOTEK. To coś magicznego, na co każdy z nas może sobie pozwolić. Wystarczy wydać parę groszy, a w zamian dostajemy dreszczyk emocji i szansę na wygranie... fortuny. Ale czy chrześcijaninowi wolno grać w takie gry? Uważam, że nie. Dlaczego? Z powodu mentalności, która może się kryć za taką grą. Po pierwsze w efekcie gry otrzymujemy jednego lub kilku wygranych i całą masę przegranych. To nie jest mentalność prowadząca do budowania wspólnoty zgromadzonej wokół Chrystusa. To nie jest budowanie wspólnoty braci i sióstr, bo jeden wygrywa, a reszta przegrywa! Jak może być dla mnie bratem ktoś w sytuacji, gdy ja wygrywam, a inni przegrywają? Lub na odwrót: gdy ja przegrywam, a ktoś wygrywa? Po drugie uczestnictwo w takich zakładach prowadzi do pogłębiania się różnic ekonomicznych. Według badań przeprowadzanych przez Światowy Instytut Badań nad Rozwojem Ekonomicznym w 1960 roku dochód szefów największych amerykańskich firm po opodatkowaniu był 12 razy większy niż średnia płaca robotników fabrycznych w Ameryce. W roku 1974 był już on 35 razy większy od przeciętnego robotnika fabrycznego. W 1980 roku był 42 razy większy, a po 10 latach był już większy 84 razy. Od 1990 roku zaczęło się prawdziwe przyspieszenie powiększania nierówności. W połowie lat 90 według badania prowadzonego przez Businessweek, ten czynnik wynosił już 135. W 1999 roku były 400 razy wyższe, w roku 2000 były wyższe... 531 razy! (1). Nie sposób nie dojrzeć podobieństwa z grami hazardowymi. Ich owocem jest pogłębiona nierówność ekonomiczna. A tak podzielonym ekonomicznie społeczeństwem jest bardzo łatwo rządzić. A co by było, gdyby każdy z uczestników zakładów sportowych przeznaczył kilka groszy zamiast na grę np. na wyżywienie i edukację umierających z głodu i biednych dzieci i dorosłych w Afryce lub Azji? Jeśli co tydzień mamy do czynienia z możliwością wygrania kilku czy nawet kilkudziesięciu milionów złotych, to nie jest to już pytanie pozbawione sensu. Wyżywienie i zapewnienie edukacji jednego dziecka w Afryce przez 30 dni to koszt 8 euro - czyli złotówka dziennie. Więc może nie TOTEK, a np. WATOTO czyli akcja humanitarna polegająca na przyjęciu afrykańskiego dziecka w swoim domu poprzez zwykłe udzielenie wsparcia finansowego? (2) Po trzecie za uczestnictwem w grach hazardowych kryje się często głęboko skrywane poczucie niezadowolenia ze swojego życia. Magiczne myślenie: gdybym tylko wygrał pieniądze, to wtedy byłbym szczęśliwy. Przypomina mi się w tym miejscu scena z filmu "Edi" (2002), gdzie bodajże Jureczek mówi do tytułowego bohatera: "Teraz, gdy mam dwa telewizory (znalezione na złomie), to naprawdę czuję, że żyję!". Na co pada riposta Ediego: "A wcześniej to nie czułeś, że żyłeś?!". To aktualne pytanie dla każdego z nas: Co sprawia, że nie czujesz, że żyjesz i uważasz, że pieniądze przywrócą Ci poczucie prawdziwego życia? Co sprawia, że czujesz się głęboko nieszczęśliwy? Pieniądze nie są sposobem na rozwiązanie problemów egzystencjalnych. Są konieczne do życia, ale do godziwego życia jest potrzebne godziwe z nich korzystanie. I po czwarte - gra hazardowa jest podtrzymywaniem kultury śmierci polegającej na wzmacnianiu współzawodnictwa i konkurencji, które w gruncie rzeczy są wysublimowanymi namiastkami wojny (3). Jeśli jest tak naprawdę, w co nie wątpię, to dochodzimy do smutnego wniosku, że wojna trwa ciągle, tylko może my o tym nie wiemy, albo nie chcemy o tym wiedzieć - jak mówi o tym główny bohater powieści "Wilki" Hellmuta Kirsta. Będąc chrześcijanami, nie dajmy się łapać w pułapki i czasem zawoalowane hasła kultury śmierci. Zamiast pędzić - zatrzymajmy się. Zamiast połykać - posmakujmy. Zamiast pożerać drugiego w akcie seksualnym - okazujmy czułość i miejmy dla siebie czas na co dzień. Zamiast szukać łatwych i szybkich pieniędzy - zróbmy dobry użytek z tych, które mamy. Szukajmy godziwych zarobków i dzielmy się z tymi, którzy mają ich jeszcze mniej. Do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie. Przypisy: 1. Na podstawie wykładu Zbigniewa Baumana, Wyzwania stulecia, wygłoszonego w dniu 2. Więcej o akcji WATOTO na stronie: 3. Myśl zaczerpnięta z powyższego wykładu Zbigniewa Baumana.
Moja ostatnia wizyta lekarska u okulisty była jak wygrana w totka! Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu że moja oczka są w gorszym stanie, mimo terapii
pupilek zapytał(a) o 17:24 Jak wygrać w totka? potrzebne mi 5tys 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 17:25 nie da sie 0 0 ziomek...' odpowiedział(a) o 17:25 Wygrac w Totka to jak trafic z samolotu na wysokosci 1m lotką w pasek o szerokości 1mm :P 0 0 Mateusz333 odpowiedział(a) o 18:20 kup kupon i skreśl liczbyMoże ci się uda :)ja miałem 2 najwięcej ale rzadko gram Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź] 0 0 michalina2106 odpowiedział(a) o 22:42 niestety to gra losowa :(kiedyś miałam 4 i to było jeśli dobrze pamietam 6 000 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub